Rozdział I – Klub szermierki
Od mojego powrotu do Polski minęły dwa tygodnie. Cały
ten czas spędziłem z Ksawerym na niczym innym, jak na lenistwie.
Chociaż od czasu do czasu zdarzyło nam się pojedynkować.
Szermierka jest pasją, która nas połączyła.
W jego chłodnym mieszkaniu było idealnie. Na myśl, że mieliśmy wychodzić na zewnątrz, robiło nam się słabo. Specjalnie wstawałem o siódmej, aby szybko zalecieć do sklepu i znów skryć się w chłodnym apartamencie.
W jego chłodnym mieszkaniu było idealnie. Na myśl, że mieliśmy wychodzić na zewnątrz, robiło nam się słabo. Specjalnie wstawałem o siódmej, aby szybko zalecieć do sklepu i znów skryć się w chłodnym apartamencie.
- Anthony, nie miałbyś nic przeciwko abym zrobił
dzisiaj małą imprezę? - Ksawery na chwilę podniósł wzrok
znad gazety, popatrzył na mnie i znów powrócił do
czytania.
- Naprawdę? Pytasz się mnie o takie rzeczy?
- No wiesz... Myślałem, że mogłoby ci to
przeszkadzać. Jakby nie było, ty też tutaj mieszkasz.
- Och, tylko do czasu aż znajdę pracę. A mam
nadzieję, że stanie się to szybko. - Przerwałem, aby upić trochę
herbaty. - Oczywiście musiałbym najpierw uzbierać sobie trochę
pieniędzy na wynajem, kaucję... - Zacząłem wyliczać.
- Przestań. Możesz tu zostać ile tylko chcesz. Jak
znajdziesz pracę to najwyżej jakoś mi tu pomożesz. - W głębi
duszy dziękowałem, że mam takiego przyjaciela.
- Dziękuję, ale wiesz, że nie lubię pozostawać
dłużny. Później możesz to wykorzystać przeciwko mnie,
kiedy już z tobą zerwę.
- Marzenie. Najpierw to musiałbym chcieć z tobą być.
A wybacz, nie jesteś w moim guście. Jesteś brzydki.
- Och, jak
zawsze szczery. - Prychnąłem.
To popołudnie minęło mi szybko. Głównie
oglądałem telewizję lub czytałem książkę. Pod wieczór
zabrałem się z Ksawerym za uprzątnięcie mieszkania. Zauważyłem,
że czasami potrafi on być bardzo pedantyczny. Później
musiałem zajść do sklepu po jakiś alkohol i coś na przegryzkę.
Ludzie mieli się zbierać coś koło dwudziestej, więc miałem na
to pół godziny. Uwinąłem się z tym w kwadrans, zaliczając
trzy sklepy. Kiedy wróciłem, na talerzach były już kanapki,
a na stole stały szklanki i kieliszki.
- Jak ty się z tym tak szybko uporałeś? - Zapytałem
zdziwiony. Wychodząc, Ksawery jeszcze zamiatał podłogę i upychał
śmieci do worka, który ja, oczywiście, musiałem wynieść.
- Jak to jak? Normalnie. Wiesz, szybki jestem. - Zaśmiał
się i puścił do mnie oczko.
- Tak, coś o tym wiem. - Siatki z zakupami postawiłam
na blacie niedaleko kuchenki i powoli wyjmowałem butelki, chipsy,
ciastka... - Tak w ogóle, kto ma być?
- Hmm... Teresa, Sebastian, bliźniacy – Gabriel i
Oliwier, Cyprian, Oskar, Felicja.
- Teresa? Ta Teresa? Ruda? Wiecznie z parasolką? Nasza
Teresa? - Pytałem jak głupi, uśmiechając się coraz szerzej.
- Tak. Ta sama. - Ksawery uśmiechnął się delikatnie.
- Dziwi cię to? - Nagle jego oczy zrobiły się większe i uśmiech
zniknął z jego twarzy, gdy zobaczył moją lekko rozzłoszczoną
minę. - Zapomniałem ci powiedzieć, że tu mieszka. Teraz, co
prawda, była gdzieś z przyjaciółką i dopiero dzisiaj
przyjechała... - Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążył,
bo mu przerwałem.
- Zapomniałeś? Jak mogłeś, do cholery, o tym
zapomnieć? - Powoli zbliżałem się do niego z drwiącym
uśmieszkiem. - Ksawery, jesteś idiotą.
- Nie czepiaj się. Zresztą spotkacie się, obgadacie
wszystko. - Milczał przez chwilę. - I nie patrz się tak na mnie,
bo czuje się niezręcznie. - Roześmiał się cicho.
- Dobra, dobra. - Schowałem alkohole do zamrażalnika.
- Rozłóż chipsy i ciastka na jakieś miski, talerze,
cokolwiek.
Goście zaczęli schodzić się szybko. Pierwsze
przyszła Teresa z Felicją. Rudowłosa widząc mnie na chwilę
stanęła w bezruchu, a później ruszyła w moim kierunku.
- Anthony! - krzyknęła i wskoczyła na mnie, tuląc
mnie z całych sił. - Boże, tak tęskniłam. Czemu nie mówiłeś,
że przyjeżdżasz? Na długo? Na stałe?
- Ej, ej! Bo mnie udusisz. - Odwzajemniłem jej uścisk.
- Zalatany trochę byłem, ale wszystko nadrobiłem. Tak na długo, a
czy na stałe, to się dopiero okaże. - Uśmiechnąłem się lekko i
odstawiłem ją obok Ksawerego. Podszedłem do jej towarzyszki i
przedstawiłem się.
- Anthony. Miło mi cię poznać. -
Ukłoniłem się lekko i podałem jej dłoń.
- Felicja. - Była niższa ode mnie. Spodobały mi się
jej brązowe włosy. - I wzajemnie. - Miała także miły, przyjazny
głos. Chyba nie spodobałem się jej albo czymś ją odstraszyłem,
bo szybkim krokiem podeszła do Ksawerego i przytuliła go, idąc z
nim i rudowłosą w stronę stołu. Ze strzępku ich rozmowy
usłyszałem coś o jakimś Oskarze.
Nie zdążyłem nic zrobić, a w progu pojawili się
kolejni goście. Tym razem trzech chłopaków. Z tego, co
opowiadał mi Seweryn, byli to Gabriel i Oliwier w towarzystwie
zielonookiego bruneta.
Najpierw podszedł do mnie blondyn.
- Cześć. Jestem Oliwier. - Uśmiechnął się do mnie.
Jego oczy były niesamowite. Starałem się nie wpatrywać w nie, bo
już na początku miałby mnie za jakiegoś dziwaka. Po chwili
dołączył do niego brat.
- A ja jestem Gabriel. - Nawet nie zaszczycił mnie
spojrzeniem. Był blady, wyglądał na chorego.
- Anthony. - Powiedziałem i ich kolega próbował
nas ominąć, jednak wypaliłem z pytaniem. - A ty jesteś? -
Zatrzymał się i popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem, zmierzył z
góry do dołu i skupił się na moich oczach. Trochę mnie
przerażał. Nie chodziło mi o jego ubiór, tylko o jego
wzrok. Przeszły mi ciarki po plecach.
- Sebastian. - Odpowiedział cicho, uśmiechając się
zadziornie. - Ty zapewne jesteś kolegą Ksawerego? - Prychnął
cicho. Zignorowałem to. Myślę, że mnie nie polubił.
- Bystrzak. - Przez chwilę siłowaliśmy się na
spojrzenia, ale dołączył do nas Ksawery.
- Na co czekacie? - Zwrócił się do bliźniaków
i bruneta. - Wchodźcie dalej.
Nie minęło pół godziny, a dołączyła do nas
reszta znajomych Ksawerego. Jedni przypadli mi do gustu bardziej,
inni mniej. Ogólnie była miła atmosfera, chociaż pomiędzy
kilkoma osobami dało się wyczuć lekkie napięcie. Nie zwracałem
na to zbytniej uwagi. Chciałem tylko dobrze się bawić.
- Ksawery wspominał, że trenujesz szermierkę. -
Zwrócił się do mnie Cyprian. Chłopak, którego
poznałem dzień po tym, jak się tutaj przeprowadziłem. Wydawał
się być miły. - Masz zamiar dołączyć do klubu?
- Jakiego klubu? - Zdziwiłem się. Ksawery nic mi o tym
nie wspominał.
- Klubu szermierki. Należą do niego Teresa, Sebastian,
Oskar, no i sam Ksawery. Chciałem się tam zapisać, ćwiczyłem w
dzieciństwie, ale to za mało. Oni są naprawdę świetni. -
Sebastian, gdy usłyszał, że ktoś wymawia jego imię lekko drgnął,
a później spojrzał na mnie i skrzywił się słysząc
kolejne zdanie Cypriana. - Może dołączysz?
- Właśnie! - Wtrąciła się Teresa. - Jesteś vice
mistrzem Norwegii. - Przeniosła wzrok na Sebastiana. - To jak?
Mógłby dołączyć?
- To zależy od tego jak dobry jest. Nie chcę żadnych
amatorów. - Był stanowczy. - Poza tym, skoro jesteś vice, to
wcale nie jesteś taki najlepszy. Kto cię pokonał, Anthony? -
Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się z satysfakcją. Trafił w
mój czuły punkt.
- To był... mój brat. - Zamilkłem na chwilę. Czułem, że każdy tu obecny czujnie mnie obserwował. -
Jeśli chcesz, jutro możemy się zmierzyć. Wtedy ocenisz kto jest
lepszy. - Powiedziałem z mocą.
- No i świetnie! - Rudowłosa klasnęła w dłonie. - A
teraz, wracajmy do zabawy!
Klub szermierki. Ach, marzenie. Miałem nadzieję, że
dostanę się do niego. Nie chwaląc się, byłem jednym z
najlepszych w Norwegii. A mój brat... uczeń przerósł
mistrza.
Najbardziej obawiałem się Sebastiana. Jeśli to on jest założycielem, mogłem mieć problemy z dostaniem się do klubu. Jednak nie zamierzałem odpuścić.
Najbardziej obawiałem się Sebastiana. Jeśli to on jest założycielem, mogłem mieć problemy z dostaniem się do klubu. Jednak nie zamierzałem odpuścić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz