piątek, 24 stycznia 2014

Rozdział I - Klub szermierki

Rozdział I – Klub szermierki

 



Od mojego powrotu do Polski minęły dwa tygodnie. Cały ten czas spędziłem z Ksawerym na niczym innym, jak na lenistwie. Chociaż od czasu do czasu zdarzyło nam się pojedynkować. Szermierka jest pasją, która nas połączyła.
W jego chłodnym mieszkaniu było idealnie. Na myśl, że mieliśmy wychodzić na zewnątrz, robiło nam się słabo. Specjalnie wstawałem o siódmej, aby szybko zalecieć do sklepu i znów skryć się w chłodnym apartamencie.
- Anthony, nie miałbyś nic przeciwko abym zrobił dzisiaj małą imprezę? - Ksawery na chwilę podniósł wzrok znad gazety, popatrzył na mnie i znów powrócił do czytania.
- Naprawdę? Pytasz się mnie o takie rzeczy?
- No wiesz... Myślałem, że mogłoby ci to przeszkadzać. Jakby nie było, ty też tutaj mieszkasz.
- Och, tylko do czasu aż znajdę pracę. A mam nadzieję, że stanie się to szybko. - Przerwałem, aby upić trochę herbaty. - Oczywiście musiałbym najpierw uzbierać sobie trochę pieniędzy na wynajem, kaucję... - Zacząłem wyliczać.
- Przestań. Możesz tu zostać ile tylko chcesz. Jak znajdziesz pracę to najwyżej jakoś mi tu pomożesz. - W głębi duszy dziękowałem, że mam takiego przyjaciela.
- Dziękuję, ale wiesz, że nie lubię pozostawać dłużny. Później możesz to wykorzystać przeciwko mnie, kiedy już z tobą zerwę.
- Marzenie. Najpierw to musiałbym chcieć z tobą być. A wybacz, nie jesteś w moim guście. Jesteś brzydki.
- Och, jak zawsze szczery. - Prychnąłem.
To popołudnie minęło mi szybko. Głównie oglądałem telewizję lub czytałem książkę. Pod wieczór zabrałem się z Ksawerym za uprzątnięcie mieszkania. Zauważyłem, że czasami potrafi on być bardzo pedantyczny. Później musiałem zajść do sklepu po jakiś alkohol i coś na przegryzkę. Ludzie mieli się zbierać coś koło dwudziestej, więc miałem na to pół godziny. Uwinąłem się z tym w kwadrans, zaliczając trzy sklepy. Kiedy wróciłem, na talerzach były już kanapki, a na stole stały szklanki i kieliszki.
- Jak ty się z tym tak szybko uporałeś? - Zapytałem zdziwiony. Wychodząc, Ksawery jeszcze zamiatał podłogę i upychał śmieci do worka, który ja, oczywiście, musiałem wynieść.
- Jak to jak? Normalnie. Wiesz, szybki jestem. - Zaśmiał się i puścił do mnie oczko.
- Tak, coś o tym wiem. - Siatki z zakupami postawiłam na blacie niedaleko kuchenki i powoli wyjmowałem butelki, chipsy, ciastka... - Tak w ogóle, kto ma być?
- Hmm... Teresa, Sebastian, bliźniacy – Gabriel i Oliwier, Cyprian, Oskar, Felicja.
- Teresa? Ta Teresa? Ruda? Wiecznie z parasolką? Nasza Teresa? - Pytałem jak głupi, uśmiechając się coraz szerzej.
- Tak. Ta sama. - Ksawery uśmiechnął się delikatnie. - Dziwi cię to? - Nagle jego oczy zrobiły się większe i uśmiech zniknął z jego twarzy, gdy zobaczył moją lekko rozzłoszczoną minę. - Zapomniałem ci powiedzieć, że tu mieszka. Teraz, co prawda, była gdzieś z przyjaciółką i dopiero dzisiaj przyjechała... - Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie zdążył, bo mu przerwałem.
- Zapomniałeś? Jak mogłeś, do cholery, o tym zapomnieć? - Powoli zbliżałem się do niego z drwiącym uśmieszkiem. - Ksawery, jesteś idiotą.
- Nie czepiaj się. Zresztą spotkacie się, obgadacie wszystko. - Milczał przez chwilę. - I nie patrz się tak na mnie, bo czuje się niezręcznie. - Roześmiał się cicho.
- Dobra, dobra. - Schowałem alkohole do zamrażalnika. - Rozłóż chipsy i ciastka na jakieś miski, talerze, cokolwiek.
Goście zaczęli schodzić się szybko. Pierwsze przyszła Teresa z Felicją. Rudowłosa widząc mnie na chwilę stanęła w bezruchu, a później ruszyła w moim kierunku.
- Anthony! - krzyknęła i wskoczyła na mnie, tuląc mnie z całych sił. - Boże, tak tęskniłam. Czemu nie mówiłeś, że przyjeżdżasz? Na długo? Na stałe?
- Ej, ej! Bo mnie udusisz. - Odwzajemniłem jej uścisk. - Zalatany trochę byłem, ale wszystko nadrobiłem. Tak na długo, a czy na stałe, to się dopiero okaże. - Uśmiechnąłem się lekko i odstawiłem ją obok Ksawerego. Podszedłem do jej towarzyszki i przedstawiłem się. 
- Anthony. Miło mi cię poznać. - Ukłoniłem się lekko i podałem jej dłoń.
- Felicja. - Była niższa ode mnie. Spodobały mi się jej brązowe włosy. - I wzajemnie. - Miała także miły, przyjazny głos. Chyba nie spodobałem się jej albo czymś ją odstraszyłem, bo szybkim krokiem podeszła do Ksawerego i przytuliła go, idąc z nim i rudowłosą w stronę stołu. Ze strzępku ich rozmowy usłyszałem coś o jakimś Oskarze.
Nie zdążyłem nic zrobić, a w progu pojawili się kolejni goście. Tym razem trzech chłopaków. Z tego, co opowiadał mi Seweryn, byli to Gabriel i Oliwier w towarzystwie zielonookiego bruneta.
Najpierw podszedł do mnie blondyn.
- Cześć. Jestem Oliwier. - Uśmiechnął się do mnie. Jego oczy były niesamowite. Starałem się nie wpatrywać w nie, bo już na początku miałby mnie za jakiegoś dziwaka. Po chwili dołączył do niego brat.
- A ja jestem Gabriel. - Nawet nie zaszczycił mnie spojrzeniem. Był blady, wyglądał na chorego.
- Anthony. - Powiedziałem i ich kolega próbował nas ominąć, jednak wypaliłem z pytaniem. - A ty jesteś? - Zatrzymał się i popatrzył na mnie dziwnym wzrokiem, zmierzył z góry do dołu i skupił się na moich oczach. Trochę mnie przerażał. Nie chodziło mi o jego ubiór, tylko o jego wzrok. Przeszły mi ciarki po plecach.
- Sebastian. - Odpowiedział cicho, uśmiechając się zadziornie. - Ty zapewne jesteś kolegą Ksawerego? - Prychnął cicho. Zignorowałem to. Myślę, że mnie nie polubił.
- Bystrzak. - Przez chwilę siłowaliśmy się na spojrzenia, ale dołączył do nas Ksawery.
- Na co czekacie? - Zwrócił się do bliźniaków i bruneta. - Wchodźcie dalej.
Nie minęło pół godziny, a dołączyła do nas reszta znajomych Ksawerego. Jedni przypadli mi do gustu bardziej, inni mniej. Ogólnie była miła atmosfera, chociaż pomiędzy kilkoma osobami dało się wyczuć lekkie napięcie. Nie zwracałem na to zbytniej uwagi. Chciałem tylko dobrze się bawić.
- Ksawery wspominał, że trenujesz szermierkę. - Zwrócił się do mnie Cyprian. Chłopak, którego poznałem dzień po tym, jak się tutaj przeprowadziłem. Wydawał się być miły. - Masz zamiar dołączyć do klubu?
- Jakiego klubu? - Zdziwiłem się. Ksawery nic mi o tym nie wspominał.
- Klubu szermierki. Należą do niego Teresa, Sebastian, Oskar, no i sam Ksawery. Chciałem się tam zapisać, ćwiczyłem w dzieciństwie, ale to za mało. Oni są naprawdę świetni. - Sebastian, gdy usłyszał, że ktoś wymawia jego imię lekko drgnął, a później spojrzał na mnie i skrzywił się słysząc kolejne zdanie Cypriana. - Może dołączysz?
- Właśnie! - Wtrąciła się Teresa. - Jesteś vice mistrzem Norwegii. - Przeniosła wzrok na Sebastiana. - To jak? Mógłby dołączyć?
- To zależy od tego jak dobry jest. Nie chcę żadnych amatorów. - Był stanowczy. - Poza tym, skoro jesteś vice, to wcale nie jesteś taki najlepszy. Kto cię pokonał, Anthony? - Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się z satysfakcją. Trafił w mój czuły punkt.
- To był... mój brat. - Zamilkłem na chwilę. Czułem, że każdy tu obecny czujnie mnie obserwował. - Jeśli chcesz, jutro możemy się zmierzyć. Wtedy ocenisz kto jest lepszy. - Powiedziałem z mocą.
- No i świetnie! - Rudowłosa klasnęła w dłonie. - A teraz, wracajmy do zabawy!
Klub szermierki. Ach, marzenie. Miałem nadzieję, że dostanę się do niego. Nie chwaląc się, byłem jednym z najlepszych w Norwegii. A mój brat... uczeń przerósł mistrza.
Najbardziej obawiałem się Sebastiana. Jeśli to on jest założycielem, mogłem mieć problemy z dostaniem się do klubu. Jednak nie zamierzałem odpuścić.